środa, 8 stycznia 2014

1.Nowy początek

 Piosenka na dziś ----> http://www.youtube.com/watch?v=gnhXHvRoUd0

Złamane serce nie tak łatwo jest skleić. Nie tak łatwo jest sprawić, by znów nadawało się do normalnego życia.
To tak bardzo boli... Boli, ale do czasu. Trzeba być silnym, twardym. Bo przecież nie można żyć przeszłością. Bo gdy żyjesz przeszłością, nie idziesz na przód. Wciąż stoisz w miejscu. Trzeba pogodzić się z tym co było, tego i tak nie da się zmienić i cieszyć się teraźniejszością oraz myśleć o przyszłości. Czasem jest to bardzo trudne, wiem, ale trzeba próbować. Bo co innego pozostaje...
*~~~*
Sporo zmieniło się przez ten półtorej roku. Powiedziałabym, że bardzo dużo.
-Chris! Weź ten ostatni karton z ciężarówki i przynieś go na górę do łazienki!
Krzyczał mężczyzna stojąc przy schodowej barierce na piętrze.
Właśnie trwała przeprowadzka. Przeprowadzka zawsze kojarzy się pozytywnie. Kojarzy się ze zmianą, z nowym początkiem. Ze wspólnym życiem. Tak też było w ich przypadku. Jack i Emma poznali się nieco ponad rok temu. Poznali się na meczu charytatywnym. Emma rozdawała tam balony. Pierwsze spojrzenie, rozmowa i jakoś poszło. Teraz są miesiąc po ślubie, spodziewają się dziecka. Emma jest w ósmym miesiącu. To będzie dziewczynka. Jack zawsze był szybki. Zawsze robił wszystko w pośpiechu, ale teraz nieco przesadził. Znali się ledwo cztery miesiące, a już spodziewali się dziecka. Ale cóż, to już jest miłość. Są naprawdę bardzo szczęśliwi razem, już niedługo, będą tworzyli szczęśliwą rodzinę, tutaj, w ich wspólnym domu.
-Wiesz Emma, wydaje mi się, że te wrzosowe zasłony lepiej będą pasowały, niż różowe...
Mówiła blondynka trzymając dwa materiały w ręce.
Były w pokoiku dziecięcym. Miały niedużą przestrzeń do wykorzystania, ale udało im się urządzić go idealnie! Pokój był w delikatnych, fioletowo białych barwach. Łóżeczko przy oknie, przewijak, pudełko z zabawkami, fotel by móc na nim usiąść w czasie nocnych "zabaw" z dzieckiem.
-Prawda, nie ma co przesadzać z różowym, nie chcemy przecież, byś wyrosła na jakąś barbie...
Mówiła gładząc się po brzuchu.
Ciąża coraz bardziej wdawała jej się we znaki. Nie mogła już swobodnie wstać i usiąść. Zwykła czynność, taka jak na przykład wejście po schodach sprawiała jej trudność. W sumie nie ma co się dziwić, ten wielki brzuch nie jest leciutki...
-Macie już wybrane imię? Jack wspominał coś o Carlocie...
Zaczęła blondynka w czasie układania dziecięcych ciuszków.
Ten pokój, jako jedyny był niemal w całości gotowy. Tutaj wystarczyło tylko włożyć ciuchy do szafek i kupić pampersy. Nie do co w pokoju gościnnym na parterze. W tym pokoju jest tylko ofoliowana kanapa i wiadro. Wiadro z zaschniętym cementem, które zostawił Chris w czasie murowania ścian.
-Rozmawialiśmy kilka razy... Ale mamy bardzo różne zdania. A sama dobrze wiesz, jak z Jack'iem jest trudno się dogadać. Ja myślałam nad Lilieną, ewentualnie nad Kate, Jack wymyślił Ismettiva. I tak cholernie bardzo upiera się nad tym imieniem, a ja nie wiem jak wybić mu je z głowy...
Wzruszyła ramionami i wróciła do układania pluszaków na komodzie.
-A gdybyście tak...
Zaczęła Susanna.
-Połączyli te dwa imiona? Liliena i Ismettva...
-O! To byłoby idealne rozwiązanie! Tylko jak je połączyć... Może Lilieva?
I zaczęły łączyć te dwa imiona, by stworzyły jedną zgodną całość.
-Mam!
Krzyknęła zadowolona Susanna.
-Ismena.
Dokończyła z uśmiechem.
Więcej nie trzeba było mówić. Emmie to imię od razu przypadło do gustu. Zresztą Jack'owi też. Gdy tylko je usłyszał od razu je pokochał. Kompromis to jednak świetne rozwiązanie.
*~~~*
Wykończenie domu jeszcze trochę potrwa. Na szczęście Jack nie ma ustalonych godzin pracy, on zarabia wtedy, kiedy wygra walkę. Nadal się bije. Ma już tytuł Mistrza Kraju. Ale ma ambicje na więcej. Chce sięgnąć po tytuł Mistrza Świata.
Dodatkowo ma również do pomocy braci. Chris dobrze się na tym zna, więc same plusy, a Ben... Cóż... Ben będzie mógł zamiatać, może chociaż tego nie zepsuje.
-Do zobaczenia jutro rano.
Powiedział Chris i wraz z dwójką swojego młodszego rodzeństwa udał się w drogę powrotną do domu.
Po drodze zaszli jeszcze do sklepu po chipsy i mleko i kilka browarów, oraz do pizzerii do po dużą pizzę z serem brokułami i kurczakiem.
-Idealny wieczór!
Powiedział zachwycony Chris siadając na kanapie i otwierając piwo.
-Wiesz, ty raczej powinieneś się zdrowo odżywiać. Wiesz, jesteś piłkarzem, oni raczej dbają o siebie, by móc więcej zdziałać na boisku. Szczególnie teraz powinieneś się postarać, trener w końcu na Ciebie postawił. Masz szansę zabłysnąć.
Mówiła odkładając płaszcz na wieszak. Po umyciu rąk i schowaniu mleka do lodówki usiadła obok braci na kanapie.
-Przesadzasz Suss. Jutro rano pójdę i pobiegam, spalę te wszystkie kalorie. A co o te moje pięć minut, to się nie bój, jeszcze nie raz świat usłyszy o boskim Chrisie Maxwille!
-Dobra, Chris zamknij jadaczkę, mecz się zaczyna!
Zakończył wszystko Ben gryząc kolejny kawałek pizzy.
Oglądali ligowy mecz. Ale nie był to taki zwyczajny mecz, to były derby! Wielkie derby Manchesteru. Grali na Old Trafford, stadionie nazwanym teatrem marzeń. Nie ma czemu się dziwić. Był piękny.
-Ile obstawiacie? Ja stawiam dwa funty, że wygrają Czerwone Diabły!
Po położeniu pieniędzy na stoliku upił łyk piwa. Spojrzał znacząco w stronę brata.
-City wygra, nie ma bata! Sam wiesz jak grają teraz w lidze. Mają drugą pozycję, bez problemu poradzą sobie z United. Stawiam piątaka na City.
Zakończył i wyciągnął pieniądze z kieszeni i położył je obok dwóch funtów brata.
-A ja, żeby się nie powtarzać, stawiam trze funty na remis. Obstawiam dwa do dwóch, ale bezpiecznie mówię remis, nie określając liczby goli.
Dodała ostatnia Susanna i również położyła pieniądze na stoliku.
Niezła sumka się uzbierała. Dziesięć funtów! Majątek!
Mijały minuty, bramek nie widać, a kolejne butelki z piwem stają się puste. Nie mówiąc już o pudełku po pizzy, które od dobrych dwudziestu minut leże puste w rogu pokoju.
Przerwa.
-No chłopaki, póki co wygrywam.
Powiedziała zadowolna Susanna opróżniając butelkę.
-Jeszcze kolejne czterdzieści pięć minut, no, ze czterdzieści osiem nawet bym powiedział, United jeszcze strzeli ze dwie bramki.
-Chyba śmieszny jesteś! Widziałeś jak oni żałośnie grają? Ledwo się przy piłce utrzymują! O ich strzałach na bramkę nie wspomnę, bo ich liczba jest tak okrągła jak ten stolik przed nami!
Krzyczał wymachując rękami Ben.
-Co się drzesz palancie? Pogrzało Cię?
Krzyknął równie głośno blondyn odstawiając butelkę z piwem.
-Lubię się drzeć, to się kurwa drę!
Wstał z kanapy i wyszedł na balkon. Zapalić. To tylko jeden z jego wielu nałogów.
-Ej, Ben, daj trochę!
Już po chwili u jego boku stała młodsza siostra z miną słodkiego, bezbronnego szczeniaczka. Nie musiała nawet prosić się o papierosa, jej bracia byli jej tak ulegli, że już po chwili trzymała fajkę w ręce.
-Co wy widzicie w tych papierosach...
Usłyszeli głos z salonu.
Nie potrafili mu odpowiedzieć. Po wypaleniu fajki na spółę, wrócili do stołu.
W samą porę, bo mecz akurat się zaczął.
Pięćdziesiąta ósma minuta. Nareszcie coś się zadziało. pierwsza bramka dla gospodarzy! Strzelcem bramki Shinji Kagawa!
-Coraz bliżej wygrania dziesięciu funciaków!
Mówił zadowolony Chris pocierając o siebie swoje ręce.
Ben mu nie odpowiedział. Tylko spokojnie oglądał mecz.
-A właśnie, Suss..
Zaczął znów Chris.
-Jak tam z Tobą i Andy'm?
-Wiesz... Nijak.
Odrzekła jakby od niechcenia.
-Bo skarżył mi się wczoraj na treningu, że jesteś jakaś dziwna... Oziębła taka...
-Wydaje mu się. On sobie już wyobraził, że jesteśmy razem. Już traktuje mnie jak swoją dziewczynę. A wiesz, jak wkurwiają mnie tacy nachalni faceci. A nie chce mu sprawiać przykrości, więc jeszcze mu tego nie powiedziałam... Ale jak nie przestanie wysyłać mi te głupie esemesy, to tak mu wygarnę, że będzie miał uraz do końca życia i z żadną dziewczyną się już nie umówi.
Zakończyła i odczytała kolejnego już esemesa, tym razem napisał <Słodkich snów, cukiereczku :*>.
-Daj mu szanse, to fajny chłopak, taki romantyk, czasem trochę za bardzo, ale to naprawdę świetny facet.
Dalej próbował.
-Chris, ja wiem że chcesz dobrze... A Dannym nie wyszło, z Maxem też, wiem że się starasz. Z Andym też nie wyjdzie. Jeżeli będę chciała z kimś być, to uwierz, poradzę sobie. Póki co nie potrzebuję nikogo, chce skupić się na karierze, teraz to jest dla mnie najważniejsze.
Już chciał dalej próbować namawiać siostrę, by umówiła się z kimś na randkę, ale nie zdarzył. Przeszkodził mu w tym dziki okrzyk radości Bena. City wyrównało! Póki co, kasę zgarnia Suss.
-Będziesz w niedziele na meczu?
Pytał znów Chris.
-No tak, płacą mi za to.
-To weź przeprowadź ze mną wywiad! Mourinho pewnie nie wystawi mnie w pierwszej jedenastce, ale może wejdę pod koniec meczu. Weź mnie zagadaj po meczu! Proszę!
Mówił z błagalnym wzrokiem spoglądając na siostrę.
-Chris, weź się ogarnij! Co Ci to da, że pogadasz z siostrą, taka będzie różnica, że będę z mikrofonem... Postaraj się, trenuj, a wszyscy będą się bili o wywiad z Tobą.
-No mo...
Znów przerwana wypowiedź przez Bena. Osiemdziesiąta minuta. City wychodzi na prowadzenie, tym razem strzelił David Silva.
-Ale odwrócenie ról, co, Chris?
-Zamknij się Ben!
Przez następne dziewięć minut sprzeczali się, bili, wyzywali. Mimo tego, że mają już ponad dwadzieścia pięć lat,  to zachowują się jak dzieci. Bo właściwie facet zawsze pozostaje dzieckiem. Tylko taki wyrośniętym.
Ostatnie trzy minuty meczu, które doliczył sędzia. Kto wygra dziesięć funtów?
Te trzy minuty były męczące dla chłopaków.
Ben modlił się, by ten cholerny gwizdek już rozbrzmiał, a Chris modlił się chociaż o remis. By to Susanna wygrała, nie ten durny Ben. Niestety, głupi zawsze ma szczęście.
Wielkie derby Manchesteru skończyły się wygraną gości 1-2. Radość Benjamina była niewyobrażalna! Cieszył się tak, jakby wygrał dziesięć milionów, nie dziesięć funtów.
-Brawo Ben, co zrobisz z taką fortuną?
Pytał z politowaniem w głosie Chris sprzątając butelki.
-Kupię Ci czarną torbę na ryj, bym nie musiał go oglądać!
Odpowiedział i schował pieniądze do kieszeni.
-Olej go, to idiota...
Powtarzał sobie pod nosem blondyn sprzątając.
-Dobra, idę spać. Zwycięzca żegna przegranych!
Dodał na pożegnanie i zniknął za brązowymi drzwiami.
Nareszcie! Wydawał się mówić Chris. Tak głośno odetchnął, gdy brat zniknął mu z oczu.
-To jakie plany na jutro?
Spytała Susanna wyrzucając pudełko po pizzy.
-Rano trochę pobiegam, przed południem trening, wrócę i do wieczora będę pomagał Jack'owi. A w niedzielę mecz...
-Ja jutro...
Zaczęła, ale usłyszała znajomy głos w telewizji.
Puszczali jakieś sportowe powtórki. Pokazywali mecz Barcelony sprzed tygodnia i wypowiedzi piłkarzy. Większość z nich nie znała, rozpoznała tylko Bartrę chodzącego gdzieś w tle. I jego... Nic się nie zmienił. Jak zawsze uśmiechnięty, z iskierkami w czarnych oczach.
-Suss? Wszystko w porządku?
Pytał Chris, gdy Susanna stała przed telewizorem i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w mówiącego piłkarza.
Mówił coś o nie wykorzystanych sytuacjach i o kontuzji jednego z kolegów z drużyny. To nie było dla niej teraz istotne. Chciała choć przez chwilę na niego popatrzeć.
Ocknęła się dopiero, jak Chris wyłączył telewizor.
-Idziesz spać?
Spytał zaraz po tym.
-Tak, zapatrzyłam się...
Odrzekła i złapała za klamkę od pokoju.
-Na Sancheza? Kiedyś z nim zagram, mówię Ci.
Poprawił włosy i spojrzał na cały czas zahipnotyzowaną siostrę.
-No nie wątpię. Dobranoc Chris.
Weszła do swojego pokoju i położyła się na łóżko.
Wtulając się w kołdrę wyjrzała przez okno, które miała przy łóżku.
Na niebie były miliardy gwiazd. Świeciły tak jasno, aż trudno było zasnąć. Ale to nie był główny powód jej bezsenności. Przez ponad dwie godziny leżała i myślała o Sanchezie. Pierwszy raz go ujrzała od powrotu z Barcelony. Zawsze, gdy tylko jej bracia oglądali mecz Blaugrany, ona nagle musiała gdzieś wyjść. Nie chciała znów przez niego cierpieć.
Myślała, że wyleczyła się już z miłości do Chilijczyka. W końcu rok wytrzymała bez chociaż myśli o nim. Ale teraz, gdy usłyszała jego głos, to wszystko wróciło. Dobrze, że są daleko od siebie. Za kilka dni, znów wszystko wróci do normy. Chyba naprawdę Chris miał rację. Musi sobie kogoś znaleźć, tak na stałe. Co prawda, od powrotu z Hiszpanii była w związku dwa razy. Raz przez ponad cztery miesiące, raz tylko przez miesiąc. Nie chciała unikać mężczyzn, nie chciała unikać miłości. Wręcz przeciwnie, bardzo chciała ją znaleźć. Ale przez Sancheza, miała bardzo wyolbrzymione wymagania, co do chłopaka. Wszystkich porównywała właśnie do niego. Żaden nie sprostał jej wymaganiom. Może powinna trochę odpuścić, bo przecież nie ma ideałów, a drugiego Sancheza przecież nie ma...





##############################

Witaaaam Was bardzo serdecznie! <3
Cieszę się, że nadal jesteście ze mną i czytacie te bzdury, które piszę, ale sprawia mi to taką przyjemność, nie wiem jakbym bez tego wytrzymała, więc niestety jesteście na mnie skazane! No, chyba, że Wam się znudzi... I sobie pójdziecie ode mnie :C Oby nie!
Ale póki jeszcze mam Was przy sobie, to, gdyby jeszcze któraś z Was nie zauważyła, to to jest kontynuacja poprzedniego opowiadania o Susannie :)
No, tak więc, co ja bym chciała tu jeszcze napisać... Mam nadzieję, że to opowiadanie również Wam się spodoba i miło Was zaskoczy, bo będzie troszkę inne niż poprzednie :)
Tak więc zachęcam do czytania i zostawiania po sobie śladu w formie komentarzy, dziękuję bardzo ^^.

11 komentarzy:

  1. <3 <3 <3
    Sikam ze szczęścia, gdy pomyśle, że tak szybko rozpoczęłaś kontynuację <3
    Zaczyna się świetnie!
    Chciałabym mieć takich braci, są wprost idealni!
    Dodawaj szybko następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba podoba i to bardzo. Nie żadne bzdury tylko świetne opowiadanie i czytać to, to przyjemność :)
    Cudowny początek ^^ fajnie się u nich pozmieniało no i Jack ma żonę i będzie dzidziuś awww *-* Chris i Ben rozwalają system hahaha :D mieć takich głupków w domu to normalnie szczęście :D
    Ahh Susanna... Nie moge się doczekać aż w końcu spotka się gdzieś z Alexisem czy coś...
    Jeszcze raz CUDO GENIUSZU !
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!
    Nie mogę już doczekać się kolejnego, informuj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak bardzo to kocham!
    Już po przeczytaniu kilku słów, wiedziałam, że ten blog równie mnie zauroczy i tak też się stało!
    To już chyba Twój czwarty blog, a Tobie nadal nie kończą się pomysły, jest po prostu idealny jak wszystkie poprzednie! <3
    Końcówka najbardziej mi się podobała, bo pokazała, że Susannie nadal zależy na Sanchezie. Oby ich drogi znów się złączyły!
    Daj znać o następnym :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło mi czytać takie komentarze! <3
      Dziękuje :*

      Usuń
  5. Mmm CUDO!!!
    Tak jestem podjarana, że nawet nie wiem co napisać!
    Jest po prostu świetnie!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Już mi się podoba :)
    I jeszcze ta piosenka, normalnie jakbyś czytała mi w myślach, uwielbiam ją! <3
    Rozdział super, fajnie że im się poukładało, Jack z Emmą, chłopaki, Suss... Cudnie jest, już jestem ciekawa, co wymyślisz w późniejszych rozdziałach :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział mi się bardzo podoba i już czuję, że to opowiadanie będzie równie świetne, jak wszystkie poprzednie :)
    Informuj o następnym! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie bzdury ja się pytam? Ono jest świetne!
    Inne niż poprzednie? Może w końcu zakończy się szczęśliwie dla głównej bohaterki? *_*
    Suss i Alex? Mmm <3
    A co do rozdziału, to podoba mi się. :D

    OdpowiedzUsuń